-Co
tak w ogóle mam na siebie włożyć, hm? - zapytała Jessica
grzebiąc w zapakowanej walizce. Wszystkie wypakowane ubrania zostały
niestarannie rzucane na jej łóżko, to na podłogę, co powodowało
jeszcze więcej bałaganu.
-Ciuchy
– zaśmiałam się wchodząc do jej pokoju z zimną puszką pepsi.
Popatrzyła
na mnie spode łba.
-Nie
strój się kochanie, włóż pierwsze lepsze rzeczy, tak jak ja to
zrobię – odbiłam się od framugi drzwi i usiadłam na podłodze
obok wszystkich rozwalonych rzeczy.
-Muszę
wybrać coś ciekawszego, nawet nie wiem jak wygląda nasz sąsiad, a
ty twierdzisz, że mi się może spodobać, więc trzeba się
postarać, siostra – rzuciła we mnie jedną z koszulek.
Zdjęłam
ją z ciała i odrzuciłam na bok.
-Ubiorę
to! - wykrzyczała po chwili, kiedy wyciągnęła chyba tę
prawidłową kreację.
Trzymała
w rękach krótką, zieloną koszulkę, sięgającą do połowy
brzucha.
Na
jej kolanach zaś leżały długie, czarne spodnie z wyciętymi
poszczególnie dziurami.
-To
ja skoczę po coś dla siebie – oznajmiłam po czym podniosłam się
z podłogi i ruszyłam w stronę swojego pokoju. Co nie podobało mi
się w tym pokoju?
Był
mniejszy niż pozostałe a jestem w nim tylko przez wczorajszy
incydent. Może wyjaśnię to z sąsiadem i będę mogła wrócić
znów do wcześniejszego pomieszczenia, który był bez porównania
lepszy.
Usiadłam
na łóżku i otworzyłam swoją walizkę szukając czegoś
sensownego.
Czegoś
co nie trzeba będzie prasować.
Bo
o żelazko jesteśmy wraz z Jess do tyłu.
Wyciągnęłam
starannie ułożoną niebieską koszulę i krótkie, białe spodenki.
Do tego dobrałam niebieskie sandałki.
Razem
w sumie nie wyglądało to źle, więc szybko się w to przebrałam i
gotowa poszłam do pokoju Jess, która zapinała właśnie swoje
zielone buty na koturnie.
-Gotowa?
- zapytałam. Dziewczyna podskoczyła wystraszona. Najwyraźniej nie
słyszała jak wchodzę.
-Która
godzina?
-9:05
– odparłam
-Jesteśmy
spóźnione! - krzyknęła starając się szybciej poradzić sobie z
butami.
-A
przestań – uspokoiłam ją – Jak kocha to poczeka –
uśmiechnęłam się w jej stronę.
-Dobra,
choć! - wstała szybko z łóżka i pognała w moją stronę
chwytając mnie za rękę.
-Cholernie
ci zależy na tym spotkaniu – rzuciłam zatrzymując się
Jessica
nawet nie wiedziała jak nasz sąsiad ma na imię – ja sama nie
miałam pewności – ani nawet nie wiedziała jak wygląda nasz
nieznajomy, ale strasznie zależało jej na tej nowej znajomości.
Gdyby nie to moje gadanie w którym mówiłam jej, że spodobałby
jej się, nie byłaby teraz taka zabiegana i wystrojona. Ale rozumiem
to, że chce miło zacząć nowe znajomości w nowym miejscu.
Mnie
niestety się nie udało wywrzeć najlepszego wrażenia, ale może
ten cały Henry nie jest taki zły. Może będę mogła się z nim
dogadać i zapomnieć o tym co było wcześniej.
Obie
wyszłyśmy z mieszkania. Przekręciłam ostatecznie klucze w zamku i
ruszyłyśmy do sąsiednich drzwi. Dosłownie kilka kroków dalej
stanęłyśmy przed ciemno szarymi drzwiami.
Zapukałam
delikatnie w środek.
Po
chwili drzwi otworzył nam wysoki brunet uśmiechając się szeroko
patrzył to na mnie to na Jessicę. Miał na sobie ciemne dżinsy i
czarną koszulkę, spod której wystawało wiele przeróżnych
tatuaży. Uwielbiałam tatuaże. Sama miałam ich kilka, ale w
miejscach w których nikt ich nie widzi. Jeden z nich przedstawia
papierowy samolocik. Mieści się powyżej mojej kobiecości, zaraz
po prawej stronie. Nie wiedzą o nim nawet moi rodzice. Tylko ja i
Jessica.
Drugi
jest ukryty bacznie pod stanikiem zaraz obok lewej piesi. Napis 'I
will wait', który znaczy 'Będę czekać' mieści się pod prawą
piersią.
-Jestem
Harry – podał jej rękę którą ta jak zahipnotyzowana uścisnęła.
-Harry
– szepnęłam cichutko, tak, że tylko ja to usłyszałam. Cały
czas nie miałam pewności co do jego imienia, ale byłam jednak
przekonana, że brzmi ono 'Henry'.
Cholera.
-Tak,
wiem. Przedstawialiśmy się sobie dziś rano – wypaliła Jess.
Uśmiechnęłam
się pod nosem patrząc na zadowolona przyjaciółkę.
-Wypadło
mi z głowy. Przepraszam... Jessico – odparł elegancko próbując
ukryć zawahanie co do imienia dziewczyny. - My również się
poznaliśmy, Samantho – posłał mi uśmiech - Wejdźcie proszę do
środka – zaprosił nas gestem ręki.
Jego
ton wydawał mi się zbyt elegancki co nie było podobne do osoby
stojącej właśnie przede mną. On sam - poważny, nie taki jak
tutejszy przechodzień w wieku młodzieńczym. Zdziwiło mnie to, a
jednak równocześnie zachwyciło.
Weszłyśmy
do małego apartamentu. Przy ciągnącym się małym korytarzyku
przywitała nas mała, skromna kuchnia. Śnieżnobiałe szafki i
szuflady lśniły czystością a na blatach nie było ani jednego
okruszka chleba.
Przed
znakomicie zadbaną kuchnią skręciłyśmy do jasnego salonu. Duży
telewizor plazmowy wiszący na jednej ze ścian przykuł naszą
uwagę. Zaraz potem napotkałyśmy się na szeroką kanapę, nieco
mniejszy stolik oraz dwa fotele pokryte białą skórą. Na stoliku
był mały obrus który zaczynał się i kończył na blacie stolika.
Na nim dwie wydłużone, złote, zapalone wcześniej świeczki,
które dawały nieco więcej blasku salonowi.
Harry
szedł za nami kierując nas na kanapę prosząc o to abyśmy
usiadły. Gdy tak też postąpiłyśmy zniknął w kuchni a my –
nie czując się komfortowo – popatrzyłyśmy się na siebie z
uśmiechem.
-To
ten chłopak o którym mówiłam ci rano. - szepnęła do mnie
-Domyśliłam
się słysząc te rozmowę
Po
kilku chwilach gospodarz wrócił do nas i położył na stoliku
cztery talerze. Jeden przy mnie, drugi przy Jess, trzeci przy jednym
z foteli, a czwarty przy drugim z nich.
Jessica
lekko kopnęła moją nogę.
Dziwne.
Harry
nie wspominał o czwartym gościu.
-Moja
siostrzenica zostaje dziś u mnie na noc – zwrócił się do nas
lekko zmieszany – Nie wspominałem o niej bo dopiero godzinę temu
zadzwoniła do mnie siostra z zapytaniem czy nie zaopiekuję się
nią. Zgodziłem się więc. Jest to jakąś przeszkodą w naszym
dzisiejszym spotkaniu? - zapytał.
Wraz
z przyjaciółką znów popatrzyłyśmy na siebie. Kiedy już miałam
odpowiadać, że nie ma to wpływu na nasze spotkanie, Harry dodał:
-Nazywa
się Vanessa. Ma niecałe 3 latka. Jest naprawdę spokojnym
dzieckiem. Czasem tylko lubi dużo gadać. – uśmiechnął się
siadając na jednym z foteli. Zaraz jednak wstał i chwycił do ręki
dzbanuszek z sokiem pomarańczowym stojącym na stoliku przed nami.
-Sok
pomarańczowy czy życzycie sobie coś innego? - zapytał spoglądając
najpierw na mnie, potem na Jessicę.
-Ja
proszę sok – odparła Jess uśmiechając się szeroko
-Ja
również – dodałam
Uzupełnił
nasze szklanki sokiem, do swojej również go nalał i odłożył
dzbanek na miejsce.
-Dziękuję
– powiedziała Jessica. Harry posłał jej słaby uśmiech. Nie
chciałam po raz kolejny mówić 'ja również' więc korzystając z
okazji w której chłopak popatrzył na mnie, podziękowałam mu
uśmiechem. Jego oczy lekko zalśniły w dosyć jasnym świetle
salonu.
Jego
śnieżnobiały uśmiech doskonale kontrastował ze lśniącymi
zielonymi oczami.
Można
było zatracić się w tym blasku.
Nagle
poczułam, że potrzebuję skorzystać z toalety jednak krępującą
rzeczą było dla mnie spytanie o skorzystanie z niej. Nabierając
tlenu w piersi przerwałam nieco niezręczną ciszę pomiędzy nami.
-Em,
Harry? - zawahałam się – Mogłabym skorzystać z toalety?
Nie
zastanawiając się, klepnął dłońmi o swoje uda i wstał z
fotela.
-Pewnie
– posłał mi słodki uśmiech – Chodź, pokażę ci drogę.
Wyciągnął
prawą rękę w moją stronę i sunął nią prosząc bym poszła z
przodu. Zrobiłam tak jak chciał czując pewne wątpliwości, ale
byłam pewna, że to zły znak więc rozwiałam je szybko wychodząc
naprzód.
Wyszliśmy
z salonu, przeszliśmy obok kuchni i korytarzyka który prowadził do
frontowych drzwi. Minęliśmy jeden pokój obok którego mieściła
się toaleta. Harry otworzył mi drzwi i machnął ręką dając znak
bym weszła.
-Dziękuję
– rzuciłam krótkie spojrzenie w jego kierunku po czym weszłam do
pomieszczenia.
-Dla
ciebie wszystko – usłyszałam jego cichy głos zanim jeszcze
zamknęłam drzwi.
Nie
korzystałam z toalety póki nie usłyszałam cichych głosów Jess i
Harry'ego. Miałam wtedy pewność, że nie ma go w pobliżu. Nie
czułabym się wtedy komfortowo. Nie licząc mojej obecności w tym
mieszkaniu w którym również nie czułam się zwyczajnie.
Załatwiłam
potrzebę i puściłam wodę w umywalce. Substancja z dosyć głośnym
szumem skapywała mi na dłonie. Wytarłam je w najbliższy ręcznik
elegancko powieszony na białym wieszaczku. Był mokry. Zapewne
należał do wycierania mokrego Harry'ego wychodzącego z prysznica.
Wzdrygnęłam się na myśl o tym, że chłopak mógł przed
spotkaniem wycierać w niego swojego penisa.
Samantha!
Przestań!
Skup
się!
Bez
specjalnego powodu powąchałam dłonie ale nie wyczułam w nich nic
dziwnego.
Otworzyłam
drzwi i wyszłam z powrotem w stronę salonu. Przechodziłam powoli
obok korytarzyka z drzwiami wyjściowymi. Były w połowie otwarte.
Harry stał tyłem. Przed drzwiami. Wraz z młodą dziewczyną w
jasnych, lekko podkręconych włosach w dole. Widziałam jednak tylko
prawą stronę jej ciała gdyż Harry swoją sylwetką zasłaniał mi
resztę. Obok niej stała mały dziewczynka w długich blond włosach.
Siostrzenica Harry'ego. Starsza dziewczyna była jego siostrą.
Dziewczyna
zauważyła mnie a ja spostrzegłam, że stoję w miejscu
przyglądając się im.
Harry
przesunął się w bok tak, że już jej nie widziałam. Nie obrócił
się. Spuściłam wzrok i ruszyłam do salonu.
Usiadłam
z powrotem na kanapie tuż obok Jess.
-Przyszła
siostra Harry'ego i jej córka – powiedziałam do przyjaciółki
-Domyśliłam
się, zaraz jak zniknęłaś ktoś zapukał do drzwi i Harry poszedł
otworzyć. Długo już rozmawiają – odparła chwytając szklankę
z sokiem.
-Dzień
dobly – usłyszałam wesoły ton dziewczynki, który zaskoczył nas
wyskakując z korytarzyka. Była małą blondyneczką z pięknymi,
zielonymi tęczówkami. Jej długie włosy spływały kaskadami po
malutkim ciele. Stanęła przed nami odziana w modne dżinsy,
koszulkę z W.I.T.C.H i śnieżnobiałe balerink. Miała na sobie
mały, różowy plecak, który zrzuciła od razu z pleców i położyła
na niskiej komodzie pod telewizorem.
-Dzień
dobry – uśmiechnęłam się do niej.
Okrążyła
biegiem stół i podbiegła do mnie wyciągając małą rączkę.
-Jestem
Vanessa – powiedziała do mnie z dużym naciskiem na dziecięce
„F”. Powiedziała słodkim głosem 'Faneśa”
-Sam
– chwyciłam jej malutką dłoń i potrząsnęłam nią.
-Śam
– powtórzyła dziecięcym głosem
Minęła
mnie i podeszła do przyjaciółki. To niesamowite. Mała Vanessa
była chyba najlepiej wychowanym dzieckiem. Jej mama musiała od
narodzin uczyć ją dobrych manier. Odwaliła zatem wspaniałą
robotę.
-Faneśa
-Jessica
– odparła powtarzając mój gest
-Dźesika
W
tym samym momencie do salonu wszedł Harry.
Uśmiechnął
się kiedy zobaczył małą dziewczynkę ściskającą rękę Jess.
-Zgaduję,
że już się przedstawiła – podszedł do dziewczynki i wziął ją
na ręce.
-Chodź
do wujka, kochanie – pocałował ją w policzek -Życzysz sobie
soczek pomarańczowy czy moja mała księżniczka ma ochotę na coś
specjalnego? - połaskotał ją w brzuszek a ta natychmiast
zachichotała.
Ten
Harry – z tatuażami na ciele, piercingiem i negatywnymi opiniami –
właśnie stoi przede mną z małą dziewczynką na rękach,
łaskocząc ją i całując po policzkach. Tym samym wyklucza
wszystkie złe słowa, którymi inni go obdarzają. Jest taki kochany
w stosunku do córki swojej siostry. Miły i elegancki dla mnie i
mojej przyjaciółki.
Zdecydowanie
jest on pozytywnym człowiekiem i wywarł na mnie takie wrażenie.
Teraz zastanawiam się jednak dlaczego Kylie i Jack mówili takie złe
rzeczy o nim. W sumie sama przez moment przekonałam się jaki jest.
Te spotkanie w windzie nie było przyjemne.
Zaprosił
mnie tutaj, żeby mnie przeprosić za nie, ale jestem przekonana, że
tego nie zrobi. Nie jesteśmy tutaj sami, choć tak naprawdę
chciałabym abyśmy byli. Chcę dowiedzieć się co ma mi do
powiedzenia. Jest z nami Jessica i mała Vanessa więc nie poruszymy
tego tematu przy nich.
Chłopak
postawił Van na jednym z foteli i wlał do jej szklanki sok
pomarańczowy o który wcześniej poprosiła.
Zaczęliśmy
rozmawiać o wszystkim i o niczym. Czułam się komfortowo w tym
towarzystwie przekonując samą siebie, że wszystko jest w
najmniejszym stopniu wspaniałe.
Harry
przygotował dla naszej czwórki niesamowitą kolację.
Skosztowaliśmy tutejszych przysmaków. Po spędzonej godzinie z
chłopakiem nie miałam żadnych zahamowań do zadawanych przeze mnie
pytań więc bez zastanawiania się wypalałam je co chwile.
Chłopak
opowiadał nam kawały i zabawnie porozumiewał się z małą
Vanessą.
Dziewczynka
zrobiła się śpiąca toteż Harry położył ją spać.
Opowiedziałyśmy
o sobie. O tym, że przyjechałyśmy z Londynu i znalazłyśmy pracę
w 'Look', co Harry skwitował szerokim uśmiechem, niezrozumianym
przez nas. On też pochodzi z Londynu. Od razu zaświeciła mi się
lampka! Wiedziałam, że ten lekki brytyjski akcent nie wprowadzał
mnie w błąd. Opowiedział nam o swoim życiu. Powiedział, że jego
ojciec umarł 3 lat temu a z matką nie utrzymuje kontaktu. Rozmawia
tylko ze swoją siostrą i to ona oraz Van są jego jedyną rodziną.
-Musicie
wybaczyć, ale chyba będę musiała już się zbierać. Obiecałam
siostrze, że dam jej znać co u mnie więc chyba będę szła –
powiedziała Jessica podnosząc się z kanapy – Sam, zostań. Nie
musisz iść ze mną – dodała kiedy zauważyła, że w zamiarze
również chciałam podnieść się z kanapy.
-Mówiłyście,
że jesteście z Londynu. Twoja siostra pewnie śpi. Jest 11 wieczór.
W Londynie jest 4 rano – uśmiechnął się wstając z fotela.
-Moja
siostra mieszka w Waszyngtonie. Mamy tę samą strefę czasową. -
wytłumaczyła
-Rozumiem
– uśmiechnął się – Samantho, ty również wybierasz się
z powrotem? Bardzo chciałbym z tobą jeszcze porozmawiać –
zwrócił się do mnie. Jego prawy kącik ust uniósł się lekko ku
górze.
Chciałam
wcześniej z nim o wszystkim porozmawiać więc chyba zostanę
jeszcze chwilkę – pomyślałam.
-Mogę
jeszcze chwilkę posiedzieć – uśmiechnęłam się niepewnie
-Znakomicie
– ukazał mi szereg śnieżnobiałych zębów.
-To
ja lecę – Jess pocałowała mnie w policzek i uścisnęła dłoń
Harry'ego po czym wyszła z mieszkania.
Moje
serce natychmiast przyspieszyło.
_________________________________________________________________________________
kolejny rozdział będę dopiero pisać, więc troszkę może mi to zająć bo muszę pogodzić pisanie, naukę i przyszłe występy.
napewno nad wstawieniem nexta będę zastanawiać się dopiero kiedy zobaczę pod tym rozdziałem 25+ komentarzy. Proszę was jeszcze o rozpowszechnianie tego bloga, jeśli chcecie go wgl polecić. Jeśli czytaliscie moje tłumaczenie '27 tattoos' - chce poinformować, że ten fanfiction będzie w takim charakterze pisany :)
Dziękuje za poświecony czas - Joan