piątek, 12 września 2014

Chapter 3


-O cholera, fajna sukienka – zagarnęła Jessica podchodząc do jednej z sukni wieczorowych. Wzięła ubranie do ręki i bez niczego weszła do przebieralni. 
W tym czasie ja przeglądałam resztę ciuchów zwisających na wieszakach. Wszystkie rzeczy były piękne. Począwszy od krótkich spodenek po długie T-shirty. Wszystko jednak musiało mieć swoje granice bo ani ja ani Jessica nie jesteśmy najbogatsze w tym mieście. Co prawda na start mamy przygotowane trochę kasy, ale mimo wszystko musimy oszczędzać aż do pierwszej wypłaty.
Nie mam pojęcia ile wizażystki zarabiają w Toronto ale mam nadzieję, że więcej niż te w Anglii.
-Mogę w czymś pomóc? - podszedł do mnie mężczyzna przed 30 jak sądzę. Miał śnieżnobiały uśmiech, dłużej przycięte brązowe włosy i niebieskie oczy. Był atrakcyjny. Przystojny pracownik jednego ze sklepów we wschodniej części Toronto.
-Nie dziękuję, tak tylko się rozglądam – odparłam mu posyłając nieśmiały uśmiech.
-W razie pomocy proszę wzywać – uśmiechnął się ponownie a ja odprawiłam go wzrokiem aż do stojącej przy wyjściu kasy do której się udał. Stanął za nią i założył ręce w krzyż za plecami. Po chwili spojrzał na mnie a ja speszona odwróciłam wzrok i kontynuowałam przewracanie na wieszakach świetnych ubrań.
-Samantha? - usłyszałam po chwili głos przyjaciółki.
Podeszłam do jednej z przebieralni w której była dziewczyna i odsunęłam kurtynę.
-Jestem – odparłam w końcu
-Jak wyglądam?

Jessica stała przede mną w krótkiej czerwonej sukni na jedno ramię na którym widniała piękna koronka. 
-Jest piękna, ale nie wiem czy będzie ci teraz potrzebna. Nie wybieramy się na razie na czerwone dywany – zaśmiałam się mierząc dziewczynę od góry do dołu po raz kolejny.
-Oh no wiem, ale jest świetna. Kiedyś może wybierzemy się w tamte strony, a tego cuda już może nie być. A tak czy inaczej nie jest droga – westchnęła szukając dłonią metki.
$78. W sumie oceniając te suknię wyceniłabym ją na więcej.
-Jak uważasz – odparłam – Dobra, idę. Poszukam coś dla siebie – dodałam dyskretnie odchylając kurtynę przymierzalni i wyszłam z pomieszczenia w poszukiwaniach choćby jakiejś zwiewnej sukienki na lato.

Przechodziłam pomiędzy regałami aż w końcu doszłam do tego z pięknymi zwiewnymi kieckami. Znów przebierałam w wieszakach po to aby znaleźć jedno, wielkie nic. Odwróciłam się zmartwiona na pięcie i idąc prosto przed siebie zauważyłam mojego sąsiada.
Henry.
Chyba.
Odwróciłam się twarzą do półek, wyciągnęłam z nich jedną długą, byle jaką suknię sięgającą po same kostki i zakryłam się nią pędząc szybko w stronę przymierzalni.
-Samantha – usłyszałam swoje imię wypowiedzone z pełną gracją i powagą.
Cholera.
Zauważył mnie
Udałam jednak, że nie słyszę jego głosu i kontynuowałam drogę kiedy to ujrzałam wysoką posturę obok mnie. Chłopak złapał mnie lekko za ramię i naparł na nie swoim kciukiem czekając aż się odsłonię.
Dałam za wygraną. Obniżyłam suknię i popatrzyłam w górę na uśmiechniętego chłopca. Wzrokiem powędrowałam po całej długości jego ciała. Miał na sobie elegancki, czarny garnitur i niebieski krawat podwiązany pod szyją. Wykończeniem były lśniące, czarne buty i teczka mieszcząca się w jego lewej dłoni.
Biznesmen?
-Mam rozumieć, że się przede mną chowasz, tak? - zapytał zabierając ze mnie swoją dłoń
-Nic nie masz przez to rozumieć. Przepraszam cię, spieszę się – odwróciłam się od chłopaka w zamiarze szybkiego dotarcia do przebieralni. Jess – jak na złość – nie było w tej części sklepu.
Brunet złapał mnie za dłoń i przyciągnął do siebie lecz jak od razu odsunęłam się od jego ciała.
-Masz zamiar to przymierzyć? - spojrzał na suknię, którą trzymałam zgiętą w pół owiniętą na ręce.
-Może tak, może nie. Nie twój interes – popatrzyłam na niego chłodno.
-Preferuję coś dużo krótszego patrząc na twoje długie, piękne nogi. - spojrzał na mnie z determinacją mrugając lekko prawym okiem.
Prychnęłam pod nosem.
-Ale omijając partie twojego ciała. Chciałabym cię zapytać czy przyjęłaś już moją ofertę? Moją propozycję. Tak bym to ujął – podrapał się po policzku
-Chodzi o to? - wyciągnęłam karteczkę z tylnej części moich szortów pokazując ją chłopakowi. -Podjęłam decyzję. Nie przyjdę do ciebie czekając na „wynagrodzenie” z twojej strony. - uśmiechnęłam się sarkastycznie
-Nie wiem jakiego człowieka we mnie widzisz, ale mimo wszystko wiedz, że się mylisz. Jesteś moją nową sąsiadką, chciałbym cię poznać. Jeśli się mnie boisz to przestań – jego ton głosu diametrycznie się zmienił. Ucichł.
Przez sekundę pomyślałam, że nie jest taki jakiego opisywali mi Jack i Kylie. Ten chłopak jest elegancki i zadbany. Nie wygląda na typowego żigolo.
-Nie tylko ja jestem twoją nową sąsiadką. Wprowadziłam się z przyjaciółką.
-Więc przyjdź z nią – zaproponował
Odwróciłam głowę w poszukiwaniach Jess, ale nadal nigdzie jej nie było.
-Porozmawiam z nią. Albo zjawimy się o 9 tak jak pisałeś, albo nie będzie nas tam w ogóle.
-Stoi. Więc na razie – po raz kolejny mrugnął prawym okiem i po prostu odwrócił się wychodząc ze sklepu.
Po co w ogóle tutaj przyszedł? Wszedł do sklepu i po przypadkowej rozmowie ze mną z niego wyszedł.
Po chwili zaczęłam więc znów szukać mojej przyjaciółki pomiędzy półkami i wieszakami. Znalazłam ją dopiero przy kasie. Odbierała właśnie zakupione rzeczy. Podeszłam więc do niej i stanęłam obok.
-Tutaj jesteś! Szukałam cię cały czas! - powiedziałam krzywiąc się lekko.
-Przymierzyłam kilka rzeczy i kupiłam... - zaczęła szukać czegoś w dużej, niebieskiej torbie. - Tadaam – wyciągnęła krótką czerwoną suknię. Te samą, którą przymierzała wcześniej.
-Jednak ją kupiłaś? Nie chcę nic mówić, ale naprawdę nigdzie ci się ona nie sprzyda. Przyjechałyśmy do pracy. Nie po to by imprezować. - przypomniałam jej chwytając ją pod ramię i ciągnąc ze sobą do wyjścia ze sklepu.
-Jest piękna – powiedziała ze smutnym wyrazem twarzy, chowając materiał z powrotem do torby.
-Owszem jest
-No widzisz – uśmiechnęła się
-Gdzie teraz? - zapytałam po chwili
-Na razie pójdźmy coś zjeść a potem polecimy popatrzeć na jakieś rzeczy dla ciebie – zaproponowała po czym ja zaakceptowałam to szerokim uśmiechem.

~~~
-Kiedy ty się przebierałaś, spotkałam w sklepie naszego nachalnego sąsiada – zaczęłam wychodząc z Jessicą z galerii.
-Tego, który nie dawał ci spać?
-Dokładnie – odparłam – Więc... Mówiłam ci o tym co stało się w windzie dzisiejszego dnia?
Kiwnęła głową twierdząco.
-Jak zeszłam później na dół, czekając na ciebie przed blokiem, wyciągnęłam ten liścik, który był wciśnięty w naszą skrzynkę pocztową. - pokazałam przyjaciółce zgniecioną nieco kartkę. Ta przeleciała po niej wzrokiem i zamilkła oniemiała oddając mi ją.
-Cholera jasna – po chwili uśmiechnęła się szeroko. -Leci na ciebie. Nie bez powodu chce cię przeprosić. Zapewne wpadłaś mu w oko – klepnęła lekko moje ramię.
-W każdym razie, w sklepie zapytał mnie czy już coś zdecydowałam i czy przyjdę do niego. Powiedziałam, że nie wiem, później wspomniałam o tobie a on zaproponował mi przyjście razem z tobą – zatrzymałam się na chwilkę – Jeśli nie pójdziesz ze mną, ja nie też nie pójdę – dokończyłam.
-Pójdę z tobą, stara – posłała mi ciepły uśmiech. - I tak nie mamy co robić wieczorem. Nikogo tutaj nie znamy.
-Ja znam. Jack i Kylie. Mieszkają na samej górze. Spotkałam ich w windzie. Naprawdę mili ludzie. Musisz ich spotkać.
-Zapewne zrobię to kiedy indziej. Dzisiaj idziemy do... sąsiada – uśmiechnęła się po raz kolejny.
-Cieszę się cholernie – powiedziałam sarkastycznie kontynuując drogę do domu.


____

PRZYPOMINAM O KOMENTARZACH BEZ KTÓRYCH NIE BĘDĘ DODAWAŁA KOLEJNYCH ROZDZIAŁÓW!
Minimum 25 komentarzy i pojawi się next <3
-Joan

wtorek, 9 września 2014

Rozdział 2

-Za dwa dni mamy pierwsze spotkanie z „Look” - powiedziałam podekscytowana wchodząc z powrotem do mieszkania.
Jessica w tym czasie rozpakowywała swoje rzeczy w salonie i słysząc to co powiedziałam, oderwała się od roboty, żeby bez słowa podbiec do mnie i rzucić mi się na szyję.
-Cholera, tak się cieszę! - rzuciła
-Sama się sobie dziwię, że akurat nas tam chcieli – uśmiechnęłam się i podałam list przyjaciółce. Ta usiadła na kanapie i pogłębiła się w czytaniu.
Weszłam do swojego pokoju mieszczącego się zaraz obok salonu i wyciągnęłam swoją walizkę. Nadal kipiała ze mnie ekscytacja ale niepokoiła sytuacja sprzed kilkunastu minut. Nie znam nawet jego imienia. Kim jest ten chłopak i dlaczego tak zależało mu na moim imieniu?
-Spotkałam tego kolesia – zaczęłam po chwili
-Jakiego kolesia? - zapytała mnie wstając z kanapy i wkładając papier do z powrotem do koperty. Podeszła do kuchni i wsadziła list do jednej z szafek opierając się o framugę drzwi w moim pokoju.
Popatrzyłam na nią do góry.
-Tego co w nocy nie dawał mi spać. Henry, czy jakoś tak – kiedy mówił mi swoje imię byłam za bardzo przerażona, żeby go słuchać i skupić się na jego słowach.
-Nie przejmuj się stara, to pewnie jakiś frajer – próbowała mnie uspokoić. Zauważyła zapewne moje przygnębienie.
-Zamknął mnie w windzie i poprosił o to, żebym powiedziała mu jak się nazywam. W innym razie by mnie nie wypuścił – wyjaśniłam nieco bardziej ze szczegółami
-Co, przepraszam? Zamknął cię w windzie? - zapytała z lekkim niedowierzaniem
-Tak właśnie – spuściłam głowę i kontynuowałam rozpakowywanie rzeczy.
-Ładny chociaż? - zapytała Jess. O dziewczyno, błagam cię!
-Mówię ci właśnie, że jakiś koleś którego imienia nawet nie pamiętam, zamknął mnie w windzie i ciągnął za włosy żądając mojego imienia a ty zamiast coś z tym zrobić pytasz czy jest ładny? - wyjaśniłam, choć nie bardzo wiedziałam czy Jessica ogarnęła wszystko co powiedziałam.
-Tak? - zapytała z uśmiechem – Jesteśmy w nowym mieście z nowymi ludźmi, oprócz pracy trzeba się bawić. Dziewczyno, chyba zauważyłaś czy jest przystojny czy nie
-Jest arogancki, to po pierwsze. A znając twój gust, spodobałby ci się – posłałam jej miły uśmiech.
Chłopak jest przystojny, jednakże jego charakter psuje całą jego aurę i moją opinię o nim. Słyszałam w jego głosie ten angielski akcent, zakładam się, że nie jest kanadyjczykiem.
-Wspaniale – dziewczyna klasnęła w dłonie i wyszła z mojego pokoju.
-Może pójdziemy na jakieś zakupy? - powiedziałam po chwili.
Mamy jakieś kanadyjskie drobniaki. Przed wyjazdem wymieniłyśmy w kantorze kilkanaście funtów, żeby móc jakoś tutaj wystartować i mieć na każde opłaty.
-Niezły pomysł, jestem strasznie głodna. Ubieraj się i zaraz wyjdziemy – rzuciła z powrotem.
Wyciągnęłam wyjściowe rzeczy i wrzuciłam je na siebie. Ubrałam krótkie spodenki i szeroką bluzkę na ramiączkach, wsadzając ją do szortów. Lato w tym roku w Toronto jest znakomite. Szkoda, że w Anglii nie możemy nacieszyć się takim słońcem. Po kilku minutach byłam gotowa. Wzięłam do ręki torebkę w którą wsadziłam portfel i założyłam na nos okulary przeciwsłoneczne.
-Gotowa? - weszłam do salonu
-Chwileczkę – odparła wsadzając na tyłek spodenki
-Poczekam na dole – dodałam i otworzyłam drzwi od mieszkania wychodząc z niego.
Na piętrze było ciemno więc ściągnęłam okulary bo nic przez nie nie widziałam. Kliknęłam na guzik powołujący windę i weszłam do środka. W metalowym pomieszczeniu stały 2 osoby mniej więcej w moim wieku. Chłopak. Wysoki, postawny z przydługimi włosami i dziewczyna. Równie niska jak ja z kolorowymi włosami. Czubek jej włosów był niebieski natomiast w dół spadały na jej ramiona różowe kosmyki.
-Dzień dobry – powiedziałam do nich. Widziałam jak ich uśmiechy wzrosły patrząc się na mnie. Oboje mieli pogodne miny więc wywnioskowałam z nich, że są sympatycznymi ludźmi.
Zależy mi na nowej i pozytywnej opinii w okolicy. Nie chciałabym źle zacząć znajomości z sąsiadami.
-Obstawiam, że mieszkacie w tym bloku – uśmiechnęłam się do nich
-Tak. Mieszkamy na samej górze – powiedział wysoki brunet
-Jestem Samantha – podałam rękę w stronę dziewczyny, która natychmiast uścisnęła ją w przywitaniu.
-Kylie – powiedziała
-Ja jestem Jack – odezwał się chłopak
-Miło mi was poznać – zaczęłam – Ja i moja przyjaciółka Jessica wprowadziłyśmy się tutaj wczoraj. Mieszkamy pod 501
-501? - zapytał Jack
-Tak
-Jesteś sąsiadką psychola – oznajmił
-Zdążyłam już go poznać. Jest okropny
-Masz szczęście, że nie znasz go bardziej. Koleś ma strasznie nasrane w bani
Drzwi od windy otworzyły się a w pierwszej kolejności wyszedł z niej Jack.
-Nie pchaj się w znajomość w nim. To kompletny debil. - chłopak odwrócił się w stronę mnie i Kylie, która razem ze mną wyszła z metalowej powłoki. -Co chwile sprowadza sobie do mieszkania inną laleczkę. Jest bogaty, ma własną firmę a mieszka tutaj. - dodał
-Więc mam nadzieję, że nie będę miała z nim styczności – odparłam przeraźliwie.
-Oby – odezwała się Kylie.
Cholera.
W co ja się wkopałam?
-My idziemy na zakupy. Do zobaczenia – powiedziała uśmiechnięta dziewczyna.
-Trzymajcie się – uniosłam lekko dłoń w celu pomachania im na pożegnanie.

Stałam w centrum niedużego holu kiedy mój wzrok powędrował na naszą blokową skrzynkę w której niestarannie był wsadzony biały liścik. Podeszłam do niej i wyciągnęłam kartkę z małej dziurki. Rozłożyłam ją bez obaw co jest w środku.
Kurwa mać.
Chce mi to wynagrodzić? Ale jak?
Dziewczynie w nocy też coś wynagradzał?
Obrzydziłam się na samą myśl o tym i schowałam liścik do spodenek. Zaraz potem zobaczyłam Jess wychodzącą z jednej z wind.
-Na naszym piętrze mieszka fajna dupeczka – uśmiechnęła się do mnie
-Niesamowite – udałam zainteresowanie i otworzyłam drzwi które prowadziły do wyjścia z budynku.
-Mówię serio. Spadły mi okulary jak zamykałam drzwi od pokoju a on je podniósł i mi podał. Ahh – Jessica podekscytowana ściskała swoje okulary w obu dłoniach.
Na myśl w tamtej chwili mi nie przyszło, że może chodzić tutaj o naszego nienormalnego sąsiada.